środa, 2 maja 2012

Niesamowita historia pewnej koszuli

Była sobie koszula, jedna z wielu milionów koszul, które produkuje się na świecie każdego roku. Szczęśliwa posiadaczka rozmiaru M, w modnym wrzosowym kolorze. Marzyła o mężczyźnie swojego życia - przystojnym, odpowiednio zbudowanym, schludnym, kulturalnym człowieku... Czekała idealnie wyprasowana, zawsze gotowa na swoim wieszaku, czasami polegiwała na półce. Pewnego dnia jej marzenie się spełniło. Została wybrana, pięknie zapakowana i wywieziona do prawdziwego domu! Znalazła swoje miejsce na ziemi, a dokładnie na mężczyźnie swojego życia.
Koszuli z jej mężczyzną było bardzo dobrze. Dopasowali się. On zabierał ją na spotkania biznesowe, spacery, czasami do kina, czy restauracji. Ona zawsze starała się być idealna... Jednak z czasem, po wielu rytuałach prania i prasowania trochę się zdefasonowała i straciła swój zachwycający kolor. Trochę się roztyła i przybrała rozmiar M+. Mężczyzna coraz rzadziej z nią obcował, chętniej wybierał inne. W końcu rozstali się. Nie wiadomo już teraz jak to było - czy ona rzuciła jego, czy on ją. Wyprowadziła się i zamieszkała w second-handzie. Wiodła tam życie w komunie wraz z innymi "kolorowymi ptakami" ciuch-bohemy. Bywało lepiej lub gorzej, spotykała bardziej lub mniej delikatnych ludzi i już nie była sobą - tą dumnie wyprasowaną, elegancką koszulą. Stała się koszuliną w oryginalnym kolorze, z miłym dla oka wzorem kraty, powyciąganymi rękawami i poszarpanym kołnierzykiem. Przestała o siebie dbać lub inaczej -  przestano dbać o nią.
I właśnie w takim stanie znalazły ją Laborantki, które akurat buszowały w jej squacie w poszukiwaniu czegoś ciekawego do wykorzystania w swojej "przykuchni". Niezbyt ostrożnie, jak to bywa w second-handzie, wyciągnęły ją ze sterty innych polegujących koszul i w zwykłej siatce zabrały do domu. Tu też się trochę wyleżała, ale teraz nadszedł jej czas! Koszula okazała się idealnym materiałem do eksperymentów. Po zapoznaniu się z techniką "Paverpol" (serdecznie dziękują Joannie piszącej bloga za wtajemniczenie w tajniki techniki), Laborantki w specjalnej masie utwardziły oddany bez żalu przez koszulę rękaw. To było jej życiowe powołanie! W ten sposób pozostawiła trochę siebie dla przyszłych pokoleń. Laborantki przystosowały utwardzony, monumentalny rękaw do celów florystycznych, wykorzystując go zgrabnie jako wazon na wiosenne zielsko. Fajnie wygląda? To wiosenne zielsko jest trochę oszukane - oczywiście użyły czegoś sztucznego. Wygląda bardzo naturalnie prawda? Z kwiatem sztucznym da się żyć! A do tego koszule z second-handu górą! Niejeden mąż o tym wie:).

6 komentarzy:

  1. Dziewczyny super Wam to wyszło!!!!
    Gratuluję pomysłu!
    podajcie dane do faktury ma mejla.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się rozpisałam, rozpisałam i wszystko poszło w czambuł - ehhh - albo może w spam?
    W komentarzach jest taki "dołek" co się "spam" zowie i czasem tam wpadają niektóre dobre słowa, może i moje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł i sama technika są świetne. To było pierwsze spotkanie Laborantek z Paverpolem, ale jeszcze długa droga do rozpracowania tematu. Szkoda, że Laborantki nie mogły przeczytać Twojego wywodu Maryś. Zarówno krytyka, jak i miłe słowa są motywacją do dalszej pracy. Laborantkom wcięło swego czasu bloga i to była dla nich prawdziwa tragedia, dlatego znają ten ból. Pozdrawiają LAB

    OdpowiedzUsuń
  4. O rety, cudownie napisana historia :-). Uwielbiam takie "pisanki", a te Wasze są świetne. W ogóle to bardzo utalentowane jesteście dziewczyny. Mam wrażenie, że tak, jak czarodziejki, czego się dotkniecie zamieniacie w klejnociki ;-D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Wierra! Tyle miłych słów...a przecież nie są to żadne czarodziejki, tylko dziołchy z krwi i kości.

      Usuń

Napisz coś do nas, chętnie przeczytamy i odpiszemy

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...