Laborantka B jako miastowa dziewczyna jest przyzwyczajona do ruchu,
zgiełku, kurzu i szybkiego tempa jakie niesie ze sobą życie w takiej
dużej zbiorowości. Pomimo niedogodności lubi miejski gwar, dostępność
kulturalnych i cielesnych "uciech", "kalejdoskop" sklepów i różnorodność
ludzi, którzy "królują" na ulicach, parkach, skwerach, rondach i
placach. Do tej pory nie zazdrościła życia poza miastem, zresztą chyba
raczej nie zastanawiała się jak to jest mieszkać na wsi, choć trzeba
przyznać, że lubi tam bywać. Miniony weekend wywrócił jednak jej
wyobrażenia do góry nogami, a stało się to za sprawą wizyty w ślicznym
domku schowanym w zarośniętym, tajemniczym ogrodzie, usytuowanym tuż
przy końcu wiejskiej drogi. To nowe lokum pewnej sympatycznej,
zaprzyjaźnionej Rodzinki, która urządziła wspaniałe skandynawskie
klimaty w beskidzkich "ostępach". Tak uroczego miejsca Laborantka dawno
nie widziała, no i ... zaczyna zazdrościć!
Życie na wsi
dla mieszczuchów może być wyzwaniem, ale w tak pięknych okolicznościach
przyrody, mając wymarzone miejsce do zamieszkania, chyba jednak łatwiej
jest się otrząsnąć po trudach codziennej bieganiny. Taniu i Mirku,
wszystkiego najlepszego na waszych wymarzonych, nowych "włościach" i do
zobaczenia u Was jak najczęściej, czego życzy, szczególnie sobie,
Zazdrosna Laborantka:)
Z okazji pierwszej wizyty w
nowo zamieszkałym lokum powstał stosowny prezent - monochromatyczny
wianek. To symbol szczęścia i pomyślności, więc niech pełni swoją misję
jak najlepiej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz coś do nas, chętnie przeczytamy i odpiszemy