"Mamo, mamo! Jutro Walentynki!". Takie rewelacyjne wieści przyniósł ze szkoły syn jednej z Laborantek. "Jak tam lekcje?"- pyta zatroskana rodzicielka. "E tam...Mam już kartkę Walentynkową dla Pauli! Zrobiłem na lekcjach" - rozmowa z synem wyraźnie się nie klei. Laborantka kiwa głową (tak na wszelki wypadek). Co tam szkoła, najważniejsza jest przecież miłość pierwszoklasisty!
Dziś Laborantki ustaliły przy porannym "kompocie", że chyba jednak trzeba będzie jakoś odnotować tę chwalebną datę na blogu. Tylko, że w "przykuchni" akurat z materiałami florystycznymi krucho. Trzeba będzie sięgnąć po zwykłe domowe sprzęty. Rozbierają garderobę na części pierwsze, prują swetry, zaglądają do spiżarki, łamią zaschnięte badyle z wazonu... Poświętują sobie Dzień Zakochanych. A co!
Ciekawe czy Wy świętujecie ten dzień, a może omijacie go z daleka?
Fajna dekoracja :)
OdpowiedzUsuńLubię Walentynki,jest to następna okazja aby małżonek wykrzesał z siebie romantyczne gesty :)
:) My chyba jesteśmy mało Walentynkowe, ale romantyczne gesty zawsze w cenie! Czekoladowe serce też by chętnie schrupały:)!
Usuń