czwartek, 25 kwietnia 2013

Lew i myszka, czyli...

szczypta laboratoryjnych przemyśleń z serii  "Ech, życie drobnego handlowca", wygenerowanych przez ożywione wiosną umysły A i B.

F.P.H.U. "Bez Wody" s.c. to zdecydowanie slow biznes. Składają się na to domowe warunki pracy (pracownia w tzw."przykuchmi"), rodzinna atmosfera (w tym szczególnie wszędobylskie dzieci:), kameralny charakter sklepiku, silny związek z dzielnicą, rękodzielniczy charakter pracy (produkty wykonane własnoręcznie, także pod indywidualne zamówienie), bezpośredni i entuzjastyczny kontakt z klientami, którzy czasami spędzają z Laborantkami nawet godzinkę, czy dwie. Nikt się nie spieszy, po prostu SLOW.

Brzmi sielsko, ale to tylko pozory. Do szczęścia brakuje odpowiednio dużego...popytu. Ten fakt nie dotyczy tylko Laboratorium Bez Wody, ale także drobnych sprzedawców z pobliskiego targu,właścicielki  sąsiedzkiego sklepu z upominkami, klasycznej drogerii z dzielnicy, zaprzyjaźnionego fryzjera...Wszyscy gramy w "drużynie" drobnego handlu, która do pokonania ma potężną i bogatą "drużynę" hipermarketów i galerii handlowych.

Jak tu nie mieć żalu, gdy słyszy się niesprawiedliwe porównywanie ręcznie robionych kompozycji do chińskich produktów z supermarketu, krytykowanie proponowanych cen, podczas gdy w galeriach handlowych widzi się tłumy z wyładowanymi po brzegi wózkami  i reklamówkami z zakupami niekoniecznie pierwszej potrzeby? Jak nie buntować się, gdy ktoś mówi wprost - "Pojadę do hipermarketu, tam NA PEWNO kupię taniej i ładniejsze"? Coraz trudniejsze są codzienne zmagania małego biznesu. Coraz bardziej przykre jest czekanie na klienta...

Wyobraźcie sobie starcie myszki i lwa. Jak mały sklep może konkurować z "higienicznym" hipermarketem, gdzie wszystkie zakupy można zrobić pod jednym dachem, w niczym nie skalanych warunkach atmosferycznych, gdzie nie ma różnicy między dniem i nocą, gdzie targować się nie wypada? Sprawa wydaje się przegrana, ale jeśli wierzyć bajkom, mała myszka też może kiedyś uratować lwa i przyda się na wojnie...Przynajmniej taką ma nadzieję:)

Małe sklepy mają moc - stronią od banału i milionowej powtarzalności, dbają o klienta i nie działają sztampowo, jednak, tak jak wszędzie, podaż musi iść w parze z popytem. Pytanie czy współczesny świat nie jest już zbyt rozpędzony w swojej globalizacji i czy można jeszcze się łudzić, że małe sklepy i sklepiczki w dalszym ciągu będą elementem pejzażu naszych miast i miasteczek...  





2 komentarze:

  1. A ja uwielbiam małe sklepiczki;) i mam nadzieję, że Wasza Myszka będzie wciąż istniała ;) Cudnie tam u Waszych wrót taka fajowa wiosna, a może to już lato, bo w Polsce upały, pozdrawiam Was kochane i trzymajcie się ramy;) Żania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żania, dzięki wielkie za miłe słowa!!! Laborantki mają taką zadziwiającą łatwość wpadania w zły nastrój i psioczenie:) Trzeba się trzymać ramy, a do tego działać, działać i jeszcze raz działać. Zaradność to podstawa, a nie użalanie się nad sobą i ludźmi! Będą usilnie próbować:)

      Buźki mocne
      LAB

      Usuń

Napisz coś do nas, chętnie przeczytamy i odpiszemy

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...